Koniecznie przeczytaj!

 

SPORT WYCZYNOWY

czasopismo teoretyczno-metodyczne

2004, nr 1-2
 

Szanowna redakcjo

 

            Jestem trenerem pływania, regularnym czytelnikiem „Sportu Wyczynowego", mam na swym koncie trzy publikacje. Przekazałem je jeszcze wtedy, gdy przebywałem za granicą. Teraz, po powrocie do kraju i podjęciu pracy w klubie, widzę, jak wiele różni organizację sportu pływackiego w Stanach i w Polsce, jakie jest podejście do zawodu tam i u naszych kolegów itd. Ponieważ wszystko to, co dostrzegam, dziwi mnie i irytuje, bo uważam, że przeszkadza w normalnym rozwoju pływania w Polsce, postanowiłem napisać ten list. Może kogoś zainteresują moje spostrzeżenia i opinie. Myślę, że warto się nad niektórymi sprawami zastanowić. Nie wszystkie przeszkody są obiektywne, wiele spośród nich dość łatwo można by pokonać. Inaczej nasze pływanie, nasza młodzież sportowa nie będzie odnosić sukcesów.

            Po czterech latach pracy jako trener pływania w Stanach Zjednoczonych wróciłem do kraju i otrzymałem pierwszą w swoim życiu pracę w polskim klubie pływackim. Chociaż wiedziałem, że wracam z największej, najszybszej i najlepiej zorganizowanej ligi pływania na świecie do kraju, gdzie pływanie jest mało popularne, nie spodziewałem się, że nasz światek pływacki tak bardzo różni się od tamtego. Wiele spraw mnie dziwi, wiele wprost szokuje. Byłem w USA nominowany do nagrody trenera roku, kilkakrotnie wybierano mnie do składu trenerskiego na prestiżowe zawody, a teraz nie wiem, czy podołam pracy w kraju.

            W moim klubie każdego działacza (funkcja za oceanem nieznana) obchodzi co innego, na każdy temat każdy ma inne zdanie, a brakuje wspólnego celu - zrobienia czegoś naprawdę na wysokim poziomie. Do tego jednak potrzeba zapału, bezinteresowności i szczerości. Nie wiem, dlaczego te cechy trudno spotkać u ludzi naszego pływania.

            Mają je natomiast nasi zawodnicy. Rację miał profesor Jerzy Popinigis, jeden ze wspaniałych wykładowców na naszej gdańskiej AWFiS, który mówił, że „mamy najlepszą młodzież na świecie". I to jest prawda, moje doświadczenie to potwierdza. Nasza młodzież jest ambitna, pracowita i pełna zapału, nie potrzebuje dużego motywowania do pracy ze strony trenera.

            Chociaż woda jest wszędzie tak samo gęsta, to jednak zawodnicy w USA poruszają się w niej szybciej niż inni. Dlaczego? Nie jest to spowodowane tym, że nasi trenerzy pływania nie należą do osób dobrze zarabiających (chociaż nadal istnieją kluby, które uważają, że trener to funkcja wolontariusza, a nie poważny zawód), bo problem jest głębszy. Ale sami trenerzy muszą dbać o swój wizerunek i swój zawód. Muszą wiedzieć, co należy do ich obowiązków i jak należy się zachowywać.

            Niby drobna sprawa - rozgrzewka. Jako absolwent AWFiS i trener pływania wiem, czemu służy i jak jest ona ważna przed przystąpieniem do ćwiczeń treningowych i przed startem w zawodach. Tymczasem w porze rozgrzewki wszyscy trenerzy znikają (przerwa na papieroska lub coś innego), a pływacy chodzą, skaczą, biegają i robią wszystko, tylko nie to, co powinni. Gdyby podobne zdarzenie miało miejsce w Stanach Zjednoczonych, tacy trenerzy zostaliby dyscyplinarnie pozbawieni prawa pracy w sporcie. Kiedy widzę, gdy pod nieobecność ratownika zawodnik próbuje wskoczyć do wody „na główkę", szukając miejsca między innymi pływającymi, uczącymi się wtedy nawrotów, to się zastanawiam - skąd taki brak wyobraźni! Prędzej czy później musi dojść do tragedii. A przecież zarówno trener jak i organizator mają prawny obowiązek stworzyć warunki do bezpiecznego treningu i udziału w zawodach.

            Sposób prowadzenia zawodów przez gremium sędziowskie - to odrębna sprawa. Ostatnio, podczas mistrzostw Pomorskiego Okręgu miało miejsce takie zdarzenie - na gwizdek startowy sędziego zareagowało tylko dwóch zawodników. Coś musiało się wydarzyć, skoro doświadczeni zawodnicy nie wystartowali. Tymczasem, decyzją sędziów tych dwóch pływaków zostało zatrzymanych oraz po namyśle szanownego gremium wszyscy zostali zdyskwalifikowani. Mimo protestów trenerów sędzia główny pokazał, że on jest najważniejszy. Oczywiście trenerzy doszli do wniosku, że napiszą protest, ale gdy okazało się, że trzeba za to zapłacić, bagatela... 200 złotych, nic z tego nie wyszło. Ale czy trenerzy powinni zmuszać sędziów do lepszego sędziowania? Czy my wszyscy nie powinniśmy od siebie wymagać więcej?

            Niedawno byłem ze swoim klubem na zawodach w Lęborku. Przez chwilę myślałem, że znowu jestem w Stanach - dobra organizacja zawodów, wspaniała atmosfera. Rodzice młodych pływaków z klubu "Solex Lębork", który niedługo będzie jednym z najsilniejszych w kraju, dumnie chodzili w koszulkach klubowych, na których był napis: "Skazani na sukces". Oni na ten sukces pracują. W moim klubie, niestety, nikt by takiej koszulki nie założył, bo my nie wiemy, czy na sukces czy na porażkę jesteśmy skazani.

Maciej Rakowski

 

Szanowny Panie,

            Wbrew niekorzystnej pierwszej reakcji na zmianę otoczenia, wbrew oczywistym nonsensom, bałaganowi, niekompetencji widocznej tym wyraźniej po dłuższym pobycie za granicą, wydaje się, że nie powinien Pan popadać w zniechęcenie. Potęgą w pływaniu, jak Stany Zjednoczone, prędko nie będziemy, ale i w Polsce zdarza się spotkać „ogniska" dobrej roboty, zgodnego współdziałania. Są i u nas pływacy, którzy pływają szybko, jedna nawet najszybciej na świecie. Zresztą i Pan przytacza w swoim liście obrazek z Lęborka, który cieszy.

            Najważniejszym powodem, dla którego nie wolno poddawać się rezygnacji, a szukać sprzymierzeńców dla porządnej pracy, jest fakt, iż - jak Pan sam potwierdza - mamy w Polsce wspaniałą młodzież. Zdolną, ambitną. Ona potrzebuje oddanych, mądrych trenerów. Warunki do działania nie są łatwe, ale na niepowodzenie nie musi być skazane ani pływanie, ani żaden inny sport w Polsce.

Redakcja